Praca za granicą

O pracy za granicą krąży wiele legend. Jeśli ktoś nie skosztował jeszcze tej przyjemności, musi się przekonać na własnej skórze jak taka praca tak na prawdę wygląda, bo opinie innych dalece odbiegają od stanu rzeczywistego.

Opiszę krótko moje trzy zagraniczne przygody związane z pracą zarobkową poza granicami Polski. Wyjeżdżałem trzykrotnie i zawsze były to wyjazdy na prace sezonowe przy zbiorach, także o innych pracach wypowiadał się nie będę.

Mój pierwszy wyjazd miał miejsce ponad dziesięć lat temu, a wyjechałem do Belgii na zbiór pomidorów. Cofając się ponad dekadę wstecz warto wspomnieć, że euro było wtedy droższe, a taki wyjazd był dużo bardziej opłacalny aniżeli teraz.

Sama Belgia podobała mi się. Ciekawe, charakterystyczne budownictwo, kulinarne nowości (to tam odkryłem frytki z majonezem), czy używanie trzech języków przez mieszkańców jednej miejscowości, to na prawdę ciekawe wrażenie. Tam, gdzie wylądowałem w jednym sklepie mówiono po francusku, w drugim po niemiecku, a w trzecim po niderlandzku! Jak to dobrze, że wszędzie można było porozumiewać się po angielsku…

Ale wrócę do samej pracy. Polegała ona na zbieraniu pomidorów, przycinaniu liści z pędów pomidorów oraz opuszczanie tychże pędów ze specjalnego sznurka. Wszystko odbywało się w szklarni. Jak na pierwszy wyjazd praca nie była zła. Doświadczony moimi późniejszymi wojażami powiem więcej – była całkiem przyjemna. Drażnił jedynie charakterystyczny zapach pomidorów i obecne wszędzie trzmiele, które zapylały kwiaty. Samo zbieranie do najtrudniejszych zadań nie należało. Około tygodnia zajęło mi wypracowanie swojej techniki, która pozwalała mi spokojnie wyrabiać narzucone normy. Trochę gorzej było z przycinaniem liści, bo przez chwilowe roztargnienie i brak uwagi można było się poważnie zranić malutkim nożykiem, używanym do cięcia. Te zajęcia nie doskwierały zbytnio, bowiem obydwa wykonywało się w pozycji całkowicie stojącej, a skrzynki z pomidorami nie były ciężkie, bo układało się na nich tylko jedną warstwę tych czerwonych warzyw.
Gorzej wyglądało opuszczanie pędów, które wykonywało się z poruszających się po szynach platform. Taki pęd wcale lekki nie jest i nieraz trzeba było się sporo napocić, by go unieść i opuścić, a dodam, że platforma cały czas posuwała się do przodu i nie było czasu na błędy.

To właśnie na pierwszym wyjeździe do Belgii zwróciłem uwagę, że ciężko jest być za granicą samemu. Praca dla par za granicą jest dużo bardziej przyjemniejsza i moje spostrzeżenia sprawdziły się również podczas kolejnych wyjazdów.

Na druga migrację za chlebem zdecydowałem się wyjechać do Niemiec na zbiory truskawek. To było totalne nieporozumienie. Już warunki socjalne tam zastane wołały o pomstę do nieba. Brudne, nieszczelne baraki. Prysznice i sanitaria umiejscowione kilkaset metrów od miejsca, w którym się spało – słowem katastrofa. Nie lepiej było w polu, gdzie zawoziła nas kibitka ciągnięta przez traktor. Osobiście taki transport był dla mnie bardzo upokarzający i skutecznie zniechęcał mnie tak do pracy, jak do samego przebywania w tamtym miejscu. Jeśli dodam jeszcze, że owoców było jak na lekarstwo, płacono nam na akord, to nie dziwcie się, że po miesiącu byłem już w domu, choć sam wyjazd zaplanowany był na dwa miesiące.

Ostatnia przygoda to winobranie we Francji. Tu było krótko, ale treściwie. Zbiory owoców trwały jedenaście dni, przez które całkiem nieźle zarobiłem. We Francji warunki bytowe były jak najbardziej do zniesienia. Ciepłe dwuosobowe pokoje z łazienką, wspólna kuchnia z jadalnią, pralnia. Byłem mile zaskoczony. Praca jak praca, tutaj również trzeba opracować sobie technikę cięcia gron, by było łatwo i przyjemnie. Jedyne co nie dopisało, to pogoda, bowiem niemal przez połowę mojego pobytu w kraju Napoleona padało i było bardzo zimno. Francja zaskoczyła mnie starym budownictwem i… niechlujstwem mieszkańców. O ile miasteczka i wsie same w sobie były czyste, o tyle już sama okolica domostw nie bardzo. No, ale może Francuzi maja lepsze zajęcia od sobotniego koszenia trawnika.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here