Wiele mam decyduje się na urlop wychowawczy. Można rzec nawet, że coraz więcej. I jest to bardzo dobry trend. Często jednak natrafiają na problem związany z tym, że muszą wybrać jeszcze urlop wypoczynkowy po wychowawczym. Jest to chyba większy problem dla pracodawcy, jednak odbija się też na samym pracowniku. Mamy zresztą chciałyby wrócić do pracy, a nieraz zapominają o zaległym urlopie wypoczynkowym. Wówczas zmuszone są pozostać w domu o miesiąc dłużej, bo tyle nawet czasami wynoszą ich zaległości urlopowe.
Czasami taka konieczność jest dla nich błogosławieństwem, bo obawiają się, że będą musiały już wrócić, a tu są zmuszone do nadrobienia zaległości. Wówczas jest to świetna sytuacja. Gorzej patrzą na to pracodawcy, którzy ciągle źle postrzegają mamy, które odpowiedzialnie podchodzą do swojego rodzicielstwa. Często nawet problem nie tkwi u samego pracodawcy, tylko jest po stronie współpracowników lub samego kierownika czy brygadzisty. To przykre, jeśli mama musi się tłumaczyć ze swoich poczynać względem dziecka, względem całej swojej rodziny przed koleżankami czy szefostwem.
Na szczęście nie zawsze takie sytuacje mają miejsce. Nieraz mama jest otaczana niemalże czcią — tak, są takie instytucje. To bardzo dobrze wpływa na atmosferę w pracy oraz na samą kobietę, której to dotyczy i na jej dziecko, które nie czuje się jak jakiś wyrzut sumienia swojej mamy. Wiele zależy od nastawienia szefostwa i krzewienia takich postaw wśród pracowników i kadry kierowniczej. Jednak niektóre postawy trzeba po prostu wynieść z domu lub ze swojego środowiska.
Oczywiście niejednokrotnie widać zrozumienie na dole, wśród zwykłych pracowników, a to szefostwo robi ogromne problemy, aż do nacisków na zwolnienie, na przykład poprzez zatrudnienie na stanowisko tej osoby kogoś innego. Co wówczas taka mama ma zrobić? Nie będzie się dobrze czuła, wciskając się na takie stanowisko, a ciężko też będzie jej po takim czasie przejść na inne stanowisko, często firmie zupełnie niepotrzebne. To są ogromne problemy dla mam.
Patrząc pod kątem czysto finansowym, to taki urlop może okazać się bezsensowny. Przecież wynagrodzenie w ostatnich trzech miesiącach wyniosło u tej kobiety 0 złotych — czy zatem ma dostać teraz taką samą wypłatę w związku z „płatnym” urlopem? Absurd. Możliwe, że bierze się pod uwagę czas urlopu macierzyńskiego lub — co wydaje się zdecydowanie bardziej logiczne — czas pracy przed urlopem macierzyńskim lub wychowawczym, jeśli była między nimi przerwa. Takie rozwiązanie byłoby już akceptowalne i nie nastręczałoby wulgarnych zwrotów względem pracodawcy oraz prawodawcy.
Oczywiście dla firmy też nie jest to łatwa sytuacja. Zapewne państwo pomaga w tym zadaniu przedsiębiorcom, jednak częściowo to firma musi pokrywa koszty urlopów związanych z urodzeniem i wychowaniem dzieci. Jednak nie pokrywa kosztów wdrażania nowych pracowników. Jeśli mama wraca do pracy, pracownik taki musi odejść, a zostały w niego zainwestowane konkretne pieniądze, przeznaczone na szkolenia oraz konkretny czas tych szkoleń i tłumaczenia różnych niuansów.
Tak więc ani dla mamy, ani dla jej pracodawcy nie jest to łatwa sytuacja. I ciężko tu o jakieś kompromisowe rozwiązania. Potrzebne są raczej rozwiązania systemowe, prawne, których na razie brak. Taka sytuacja niestety nie sprzyja rodzicielstwu, które można by pokreślić jako odpowiedzialne i spokojne, bezpieczne i konsekwentne. Dlatego warto apelować do rządzących o zmianę rozwiązań prawnych, tak aby stały się one pomocą dla mam, a nie istotną szkodą.
Jeśli powstaną takie rozwiązania, pracodawcy rzeczywiście będą witać mamy z otwartymi rękami, a i nie będą robili przeszkód z wykorzystaniem przez nią urlopu wypoczynkowego czy urlopu związanego z chorobą dziecka. Taka sytuacja będzie sprzyjała rodzicielstwu, a kraj będzie się mógł swobodnie rozwijać ekonomicznie, demograficznie, no i moralnie. Same korzyści! Oczywiście potrzebne są na to konkretne środki, jednak taka inwestycja zdecydowanie się opłaci — nie tylko samym mamom, ale wszystkim obywatelom.